Dominującym motywem w dyskusjach o skutkach awarii w Fukuszimie jest strach. Przypomnijmy, że 11 marca 2011 roku nastąpiło w Japonii najsilniejsze notowane w historii tego kraju trzęsienie ziemi, a po nim największe tsunami. Te dwa kataklizmy zniszczyły całą prowincję, spowodowały przesunięcie wysp japońskich o 4 metry(!) i zabiły blisko 20 000 ludzi. Zniszczyły też wszelkie drogi, linie łączności i sieci energetyczne.
Reaktory w Fukuszimie wytrzymały trzęsienie ziemi, ale zalane 15–metrową ścianą wody utraciły stojące obok reaktorów awaryjne generatory prądu i - pozbawione zasilania elektrycznego – uległy awarii. Mimo zniszczenia reaktorów, promieniowanie jądrowe spowodowane tą awarią nie zabiło nikogo, a raporty organizacji ONZ takich jak Światowa Organizacja Zdrowia i Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego UNSCEAR jednoznacznie stwierdzają, że nie ma i nie będzie wykrywalnych skutków zdrowotnych nawet w najbardziej narażonych na promieniowanie miejscowościach wokoło Fukuszimy.
Oznacza to, że reaktory poprzedniej generacji, projektowane 50 lat temu, pod wpływem największych możliwych katastrof naturalnych uległy wprawdzie awarii, ale nie spowodowały zgonów ludzi.
W reaktorach III generacji jakie będziemy budowali w Polsce, środki bezpieczeństwa są dużo lepsze, bo zaprojektowane już po zamachach terrorystycznych 11 września 2001 roku. Są one w stanie wytrzymać i trzęsienie ziemi i tsunami bez zniszczenia reaktora. Co więcej, w Polsce oczywiście takie katastrofy nie są możliwe, więc obawy są niepotrzebne.
Władze japońskie starają się wyeliminować wszelkie zagrożenia radioaktywne. Działania te powodują znacznie większe szkody społeczne, niż możliwe skutki promieniowania. W szczególności ewakuacja ludzi z terenów, gdzie mogło nastąpić skażenie radioaktywne, spowodowała wiele szkód, nie tylko ekonomicznych, ale i zdrowotnych. Ludzie wysiedleni ze swoich domów w rejonie, który uległ kompletnemu zniszczeniu wskutek trzęsienia ziemi i tsunami, i przeniesieni do prowizorycznych pomieszczeń i namiotów, bez dowozu żywności i ogrzewania, bo cała prowincja była kompletnie zniszczona przez trzęsienie ziemi i tsunami, byli narażeni na zimno i wilgoć, a chorzy ewakuowani ze szpitali byli pozbawieni normalnej opieki medycznej. Strach przed promieniowaniem i niepewność jutra przyczyniały się do depresji psychicznej, prowadząc w krańcowych przypadkach do samobójstw, stanowiących istotny element kultury japońskiej.
Obserwatorzy z zewnątrz zwracają uwagę, że ewakuacja na tak wielką skalę była niepotrzebna, że dawki, jakie otrzymaliby ludzie pozostający na miejscu w swoich domach, byłyby podobne jak dawki otrzymywane w wielu rejonach świata, gdzie ludzie rodzą się, żyją i umierają bez uszczerbku na zdrowiu powodowanego podwyższonym promieniowaniem. Akcje rządu japońskiego były uzasadnione przepisami opartymi na założeniu, że każda dawka promieniowania może wywoływać ujemne efekty zdrowotne. Założenie to przyjęto w 1959 roku dla powstrzymania prób z bronią jądrową w atmosferze. Niestety, po wstrzymaniu prób strach przed promieniowaniem pozostał i do dzisiaj rzutuje na nasze nastawienie do energii jądrowej.
Przed miesiącem, 20 lutego 2015 r. międzynarodowe stowarzyszenie Naukowców dla Rzetelnej Informacji o Promieniowaniu SARI wystąpiło do amerykańskiego dozoru jądrowego US NRC z petycją o zmianę przepisów ochrony przed promieniowaniem. SARI żąda uwzględnienia pozytywnej roli promieniowania, które w małych dawkach powoduje uruchomienie procesów obronnych w naszym organizmie i przyczynia się do redukcji zachorowań na nowotwory. W uzasadnieniu swej petycji SARI przedstawia dziesiątki faktów i wyników analiz naukowych, od badań dużych populacji ludzkich i zwierzęcych począwszy, a na studiach reakcji wewnątrzkomórkowych skończywszy. Wśród dziesiątków badań populacji mieszkających w rejonach o podwyższonym tle promieniowania naturalnego w USA, w Finlandii, Francji, Brazylii, w Chinach, w Indiach itd. są też wyniki badań w Polsce, prowadzonych przez naukowców z Narodowego Centrum Badań Jądrowych, wskazujące, że i w rejonach o podwyższonym tle promieniowania i wśród pracowników narażonych zawodowo na promieniowanie zachorowalność na nowotwory jest mniejsza niż wśród ludności otrzymującej mniejsze dawki promieniowania. Jak mówiła Maria Skłodowska Curie: „Promieniowania nie trzeba się bać, trzeba je rozumieć.”
Zrozumienie, że małe dawki promieniowania nie szkodzą, a mogą pomagać, ważne jest nie tylko dla Japończyków i mieszkańców w okolicach elektrowni jądrowych, ale i dla wszystkich poddających się zabiegom medycznym, przy których stosuje się promieniowanie. A że to promieniowanie jest ważnym narzędziem świadczy fakt, że sam reaktor MARIA w Świerku dostarcza co rok izotopy służące do badania i leczenia ponad miliona pacjentów rocznie na całym świecie. Akceptacja, że małe dawki promieniowania mogą wspomagać naturalne procesy obronne w naszym organizmie, otworzy nowe drogi badań w medycynie i stworzy nadzieję dla wielu tysięcy chorych, a ludziom w razie awarii reaktorowych usunie źródło niepotrzebnych obaw.